sobota, 16 kwietnia 2011

Błysk.

          Jagoda leżała na pomoście wytrwale wpatrując się w falującą taflę jeziora. Uwielbiała obserwować podwodny świat. Czuła się wtedy tak, jakby patrzyła na odległą krainę, którą dzieli od niej jedynie cienka warstwa szkła. Fascynowało ją to, a jednocześnie przerażało. Co, jeśli miała rację? Często o tym myślała. Zawsze kończyło się na wyjęciu szkicownika i bezwiednym rysowaniu siebie tonącej w kipieli granatowo-brunatnej cieczy. Oczywiście była ona szara, ale gdzieś tam, w podświadomości pewien cichy głosik podpowiadał jej, że to nie jest prawdziwy kolor. Ołówek, grafit. To kryło za sobą coś więcej niż szary kolor. Wiedziała o tym. Znała ludzi, którzy za jego pomocą potrafili zamienić zwykłą kartkę papieru w coś żyjącego. Oni uczyli ją rysunku. Ciągle powtarzali:
     - "Nie przejmuj się niepowodzeniami. Ćwicz dalej."
Jak na złość tych niepowodzeń było więcej niż sukcesów. O wiele więcej. Mimo to nie poddawała się. Pracowała wytrwale, lecz nadal bez większych skutków. 
Obiecała sobie jednak, że będzie twarda. I jak zawsze słowa dotrzyma.

***

          Z zamyślenia wyrwał ją dostrzeżony kątem oka błysk pośród przybrzeżnej trawy. Mozolnie podniosła swoje zdrętwiałe ciało do pozycji pionowej i powłócząc nogami podeszła. Zaczęła delikatnie przeczesywać palcami zielska, aż w końcu wyczuła po opuszkami palców jakiś kształt. Zacisnęła na nim dłoń i podniosła do oczu. W świetle zachodzącego słońca wydawał się odrobinę podstarzałym zegarkiem. Pewnie fala wyrzuciła go na brzeg. Niewiele myśląc włożyła znalezisko do kieszeni.Wtedy coś wypadło jej z kurtki. Komórka. Szybo ją włączyła i natychmiast dostała dziesięć wiadomości,  o tym, że jej mama próbowała się z nią połączyć. Zaskoczona sprawdziła godzinę i oniemiała. Spędziła na plaży siedem godzin! Widać musiała zasnąć. Rzuciła jeszcze ostatnie, tęskne spojrzenie na taflę wody i odwracając się na piecie popędziła do domu w duchu już teraz przygotowując się na porządną reprymendę.                    

1 komentarz: